Wrócił do siebie. Dzisiejszy wieczór z Blake raczej nie pomógł mu w sprecyzowaniu swoich uczuć. Jeszcze bardziej nie wiedział, co ma robić, a mimo wszystko był w wyraźnie dobrym nastroju, dziwnie spokojny, że będzie okej. Wziął szybki prysznic i położył się spać. Szybko usnął.
Ogarnęła pokój wzrokiem i nie wiedziała czy zdecydować się na podziwianie plakatu gorillaz czy do 'zwiedzania pokoju' z jego wlascicielem. Ok, długo się nie zastanawiała, wybrała to drugie.
- Fajnie tu masz - powiedziała wcale nie patrząc na pokój, a całując Nate'a.
- A jakie wygodne mam łóżko - uśmiechnął się jak młody Lucyfer, sześćsześćsześć i pchnął ją lekko na to łóżko, samemu wisząc nad nią, to jest nie tak do końca lewitując, nie oszukujmy się, nie znał vingardium lewioooosa, więc musiał podpierać się ręką. Istotne jest to, że jej nie przygniatał! No i wrócił do pocałunków, od których ewidentnie się uzależnił.
- Rzeczywiście - stwierdziła po tych jakże krótkich oględzinach, trwających minus milion sekund, po czym zabrała się do uwalniania Nejta z marynary, w którą się przyodział. Bo przecież za gorąco mogło mu być.
Jak dobrze, że o tym pomyślała. On też zaczął pozbywać się tego czarnego dziwnego cosia na jej ramionach, całując każdy kawałek odsłoniętej skóry. W końcu to czarne leżało już obok jego marynary, na podłodze.
Zastanawiając się, jak to będą się musieli pozbyć dalszej części wierzchniego odzienia w postaci koszuli i sukienki, przetransformowała się tak, że teraz to ona znajdowała się 'na górze', siedząc na nejtowych nogach i rozpinając jego koszulę, nie przestając przy tym go całować.
Podniósł się do pozycji siedzącej, pomagając jej z koszulą, która w niedługim i niekrótkim, acz w sam raz, czasie, podzieliła los marynarki i czarnego cosia. Nate natomiast błądził dłońmi po ciele Blake, poszukując jakiegoś suwaka, czy czegokolwiek, co by pomogło mu pozbyć się tej kiecy.
Gdy w końcu Nate znalazł suwak, Blejkowa pozbyła się jakiś bliżej nieokreślony, śmieszny sposób, tej długiej kiecy, która leżała teraz wśród reszty ubrań, tworząc stos jak w ciuchbudzie.
Czary-mary po prostu. W innych okolicznościach zapytałby, czy zna Harego Potera, ale w tej sytuacji wolał używać języka do fajniejszych rzeczy, ściślej, do całowania Blake. Zsunął ramiączka stanika, w końcu się go pozbywając, wędrując pocałunkami i dłońmi w dół jej ciała. Gdy dotarł do galotów jej, uprzytomnił sobie, że sam ma jeszcze na tyłku spodnie.
O łał, ona była niemal naga, jak ją pan bóg stowrzył, a ten tam się kisił w spodniach. Ale zaraz ten błąd Blejk naprawiła, najpierw rozpinając jego superdrogi pasek, a potem pozbawiając go spodni. Łał! Miał na sobie gacie w statki (bo przecież miał, nieprawdaż?). Teraz to miał milion plusików w dzienniku, co automatycznie równało się ocenie bardzo dobrej.
No pewnie, że były w statki, celowo takie przywdział na bal, bo przecież wiedział, że tak je lubi. Toteż uśmiechnął się szeroko, patrząc na te swoje majtasy, a potem na Blake. Hej, ona mu nakłamała, bo mówiła, że nie nosi bielizny! No, chyba że dzisiaj było jakieś święto, typu dzień bez papierosa i dlatego założyła, co nie. Zresztą nieważne, bo i tak zaraz zostanie ich pozbawiona, mwahaha. Więc zsunął majtki z Blake tak na wysokość kolan, bo nie miał takich długich rąk, zważywszy na to, że chyba dalej na nim siedziała. Biedny, już nie wiedział, gdzie podziać wzrok, ręce no i usta, także nie ręczę za miejsca, w których się owe teraz znajdują.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach