[Skye]

-twoja sila persfazji mnie przeraża - powiedział patrząc na przebieg akcji i napił się

[REKLAMA]

[ann]

ona tylko się zaśmiała
- jestem aż tak przerażająca ?

[Skye]

/sorka musiałam na chwile iść z kompa
-ty? no co ty, ale to jak potrafisz manipulowac ludźmi mnie przeraża -

[ann]

- nie umiem.. udało mi się z tym facetem, ale to nic nie znaczy. ale mamy fajerwerki! - zawołała z uśmiechem, bo przed nimi leżał stos petard itd.

[Skye]

Zaczął przeglądać kolorowe opakowania petard i znalazl opakowanie sztucznych ogni. Wyciągnął zapalniczke i podpalił jeden i cieszyl sie jak dziecko.
- takie małe coś a cieszy - powiedział patrząc na wypalający się i mieniący milionem iskier patyczek - a gdzie twoja siostra? -spytał nagle, przyominając sobie o Caroline

[ann]

- pewnie siedzi w domu, jak zwykle.. nie mam siły do tej dziewczyny.. a tak właściwie to kiedy ją poznałeś ? - zapytała. jakoś nie kojarzyła momentu kiedy mógł ją poznać .

[Skye]

-szczerze to sam nie wiem - wyznał - chyba na jakiejś imprezie, a moze ty mówilaś mi dużo o niej, po prostu wiem, że jest - stwierdził

[ann]

- dobrze że wiesz- uśmiechnęła się - przynajmniej się nie zdziwisz jak ją zobaczysz. - dodała.
' tak jak to się ktoś inny kiedyś zdziwił..", pomyśłała. chwilę potem odrzuciła tę myśl.
- zaczynamy zabawę? - spytała z zapałem. na to teraz miała ochotę.

[Skye]

-dlaczego nie - stwierdził - moze coś odpalimy na zewnątrz?-

[ann]

no to poszli odpalać petardy

[Vanessa.]

Wchodzi do sali. Wita się ze wszystkimi i podchodzi do barku. Siada i prosi o drinka, którego już po chwili otrzymuje. Napiła się i siedziała dalej. Poprosiła o kolejnego drinka.

Wchodzi do sali. Wita się ze wszystkimi i podchodzi do barku. Siada i prosi o drinka, którego już po chwili otrzymuje. Napiła się i siedziała dalej. Poprosiła o kolejnego drinka.

[Skye]

Pojawił się tu niewiadomo skąd ,jednak wiadomo po co. Smak i zapach a;koholu kusza jak zawsze.
Przysiadł sie obok Van, nawet nie pytając cyz jest to zajęte miejsce. Oparł się wygodnie na kanapie sącząc powoli szkocką.
-Constance billard? - zagadnął patrząc na nią

[Nate]

Nate wrócił z kolejnego odwyku, którego to już? Stracił rachubę. Zapewne po dzisiejszym wieczorze wyląduje na kolejnym, bo zapach trawki było czuć już na samym wejściu. Rozejrzał się za kimś znajomym, a najlepiej za kimś znajomym ze skrętem. Jego wzrok padł na grupce kumpli z St. Jude's. Zamienił z nimi parę słów, po chwili już zaciągając się darowanym skrętem. Na jego twarzy znowu zagościł tak dobrze wszystkim znany, najarany uśmieszek. Od razu poczuł się lepiej.

[Skye]

Zmachała się jak cholera, nawet nie wiedziała gdzie zostawiła Chucka. No ale to mało wazne. Wjechała windą na ostatnie pięterko, bo przecież nie doszłaby tam schodami.
Rozejrzała się po ludziach izobaczyła Nathaniela z wesołym urajanym uśmiechem. Stare czasy wracają?
-nattte!!!- wykrzyknęła tak, że okiennice niepokojąco się zatrząsły. Podbiegła do N. i przywitala się.

[Nate]

- Skyeeeeeeee! - krzyknął równie głośno, chociaż Niebo było już przy nim i w zasadzie nie musiał, ale cóż, skręty - Co tam, Piękna? - spytał wesoło, kiedy dziewczyna wisiała na jego szyi i niespodziewanie usiadł, pociągając Skaj za sobą, na kanapę.