-witamy! - powitała gestem gospodarza. No tak, zawsze wszędzie czuła sie jak w domu. Przygotowała kolejną szkalneczkę, którą wyczarowala z nikąd niczym człowiek z załogi harrego pottera.
-gdzieś ty była? -spytała tonem wściekłej matki, której córka wraca nad ranem zimprezy
- Tu i ówdzie - tak na prawdę łowiła z zupy muchy. - Ej! - krzyknęła po chwili, uswiadamiajac sobie, zaraz po rachunkach, że przybyło ludzi, nawet w tłumie zauważyła Arczibalda. PRzybrała na chwilę foch na twarz, bo jej się smutno zrobiło, że nie została powiadomiona o jego przyjeździe. I foch grochem o ściane.
Gospodarz imprezy natomiast obudził się z pijackiego snu, czy co tam robił i podszedł do grupy ludzi z zamiarem włączenia się w zabawę, o czym poinformował ludzi oczywiście.
Ręka Nate wraz z odkręconym Danielsem zawisła w połowie drogi do szklanki, a kiedy do tego zacnego pomieszczenia weszła Blake czy tam Serena, jak sobie chcecie, łiskacz już spoczywał na spodniach Nate - Serena - zawołał wesoło, a kiedy już jego upalony i lekko wstawiony mózg zarejestrował, że daniels nie trafił do szklanki, dodał soczyste 'kurwa'.
_________________
Nate Archibald, 19 lat
o korwa, to nie wymaga większego komentarza.
Ostatnio zmieniony przez Nate 2009-08-20, 23:42, w całości zmieniany 1 raz
sq. [Usunięty]
Wysłany: 2009-08-20, 23:41
Tim gdzies tam siezmył inaczej psozedł do domu nie mówiąc o tym nikomu.
A Carla z Veronicą zapewne gdzies tam sieupijały do końca w kącie.
-..mać - dodała na widok marnowania alkoholu przez Nejta - chyba jej powiedizałeś że wróciłeś? - spojrząła na jego dziwną minę - no wstawaj i przywitaj się z nią -
-Donnie, ładne mieszkanko, tylko tego mało - pochwyciła butelkę Danielsa od Nate'a i pomachała nim (danielsem)
Jakie to szczęscie, że skaj jest tak blisko. Gdyby nie jej magiczne MAĆ, zapewne S. pomyslalby ze ta kurwa to o niej. No a jak. Splotła sobie ręce i uniosła jedną brew, zacisnęła przy tym usta, by się nie zaśmiać, bo przecieę wiadomo, że się cieszyła, że dupa arczibalda w miescie jest.
Donnie więc zapodał się sam do kuchni, bo tam egzsytowała prowizoryczna spiżarnia wraz z gabinetem alkoholi, z ktorych powziął minliony danielsów, z ktorymi wrocil po chwili. - Bardzo proszęę - powiedział, plącząc się trochę.
uradowana porwała butelke - normalnie kocham cie - powiedziała p ocyzm zrozumiała sens słów jakie wypowiedziała - miałam na myśli, ze jestem wdzięczna -
Tak, Skye ma przecież zawsze rację. Wstał więc i podszedł do Blejk-Sereny, przybierając minę niewinną wielce, bo jego przybycie miało być niespodzianką przecież. Jedną ręką próbował też zakryć plamę na spodniach, na którą co chwilę zerkał, bo przecież nie tak miał ją przywitać. W drodze zdążył jeszcze zabrać kwiat, którego jakaś kukła trzymała we włosach, a żeby było ładniej, bo idiotka zmolestowała całkowicie łodyżkę, to wsadził tego kwiata do butelki po danielsie. Zadowolony z siebie, uśmiechnął się nieśmiało, stojąc już przed Syrenoo.
- Jesteś - odezwał się wreszcie i po chwili wahania wyciągnął dłoń z danielsem udającym wazon i kwiatem, prawda, prawda, w jej kierunku.
- dobra, dobra- odparłże po chwili, gdy usłyszał jedyne wyznanie miłosne w swym życiu. Odtańczył brwiami nawet i tak dalej, na znak, że będzie miał Skaj na oku, a jakże ! Usiadł nawet gdzieś niedaleko, by tam obczaić tok zabawy.
-grzecnzy chłopiec- mruknęła na widok Nejta, ktory jak zwykle grzecznie posłuchał rady pani psycholog S.Daniels.
- Chuck dał Ci ciekawy prezent - powiedziała do Donaldka, wskazując na woskowego Czaka - możesz go sobie postawić gdzie chcesz, nawet do niego mówić, a on będzie zawsze stał i gapił się na Ciebie tak jakby rozumiał o co kaman -
- No, Jestem - odparła, jak gdyby odkrycie Ameryki nastąpiło w owym pomieszczeniu. Spojrzała na plamę Nejta, która pewnie była w dziwnym miejscu, spojrzała na zdezelowanego kwiatka jak i również na ogólny stan Nejta, po czym zaczęła się cieszyć, że nie ma tu jej matki, ani żadnego idioty z aparatem. - I ty nawet jesteś - powiedziała po chwili, z uśmiechem odbierając ten przepikny prezent w postaci kwiatka. Próbując zachować powagę sytuacji, Syrenka Arielka próbowała się nie śmiac nawet.
- faajny - odparł, mierząc wzrokiem ten woskowy coś, który zapewne postanie w tolaecie jako wieszak na papier toaletowy. Ewentualnie pani Zosia wyniesie go na taras, by słuzył jako strach na wróble. - Od Ciebie nie dostanę woskowej Skaaaaaj ? - spytał, olśniony taką wizją. Jaka to wizja była, każdy wie, cynie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach