Na dźwięk tego zakazanego słowa, Nate spuścił głowę i pokiwał ją porządnie, szepcząc pod nosem:
- Niestety, to prawda... Ktoś podkablował do dziekana, że jaram trawkę, no i dostałem ultimatum albo skręty, albo studia - dopiero wyrzuciwszy to z siebie, spojrzał na Skaj nieśmiało, oczekując jakichś wyrazów współczucia czy czegoś w tym stajlu.
Wyrazów współczucia? Człowieku, Skaj prawie nie rozpłakała się słysząc tą dramatyczną historię!
-to starszne... jak ktoś mógł byc tak chamski - powiedziała przejęta tragedią Nejta. Zabolało ją to tak jak jego - ale... naprawde się 'wylecyzłeś' - zaakcentowała ostatniie slowo - czy to była tylko przykrywka, by stamtąd wyjść? - z tego strasznego miejsca na miterę 'o', dodała w myślach.
- Nie miałem w ustach skręta od dwóch miesięcy - wyznał z trudem, jak na spotkaniu anonimowych alkoholików, tylko Nejt nie był anonimowy ani nawet nie był alkoholikiem, więc w sumie to by raczej miting nieanonimowych jaraczy - Więc chyba koniec z zielonymi suwenirami od wujka Nejta- dodał patetycznie, ojejejka, gdyby nie wysłuchał przed wyjściem tej piosnki, ze chłopaki nie płaczą, to pewnie już by tonął we łzach, a tak był twardki- A co u ciebie? Jak Blair, Chuck i Serena? - ostatnie imionko z trudem przeszło mu przez gardło, bo z tą personą wciąż go coś łączyło, a jakze.
Posmutniała i wyznała - ja ostatnio też miałam mały kryzys i porzuciłam stare nawyki. Ale nie sądze, że na zawsze - uśmiechnęła się blado - Chucka widziałam kilka dni temu, Blair gdzieś wyemigrowała a Serena... nie wiem, przykro mi, nie wiem co sie dzieje, wszyscy znikli z powierzchni ziemi. - posmutniała na chwile i dodała wesoło - ale Ty wróciłeś! -
Dołączył: 11 Lip 2009 Posty: 429 Skąd: z Czaklandi...
Wysłany: 2009-10-30, 19:46
Hmm... cóż zabieg okoliczności ,że akurat przejeżdżał obok Central Parku czy to może jednak zrządzenie losu ,któż to wie. Ważne jest to ,że tam gdzie przejeżdżał był idealny widok na ławki i kogóż to jego oczy ujrzały a jakże Nejta no to co tak dawno go nie widział ,że od razu kazał się zatrzymać. Gdy limuzyna się zatrzymała, szofer otworzył drzwi by wielki Czakson mógł wyjść, gdy to uczynił od razu ruszył w ich kierunku. - Cześć - rzucił do nich krótko po podejściu.
- Bass! - Nate wstał, żeby uściskać dawno niewidzianego kumpla. Po tym uroczystym powitaniu, usiadł z powrotem na ławce, obok Skye- To jeszcze tylko Blair i Sereny brakuje- dodał, mając nadzieję, że zaraz te dwie diwy się pojawią, prawda.
-znów Ty? Ostatnio naprawde wziąłeś się za zwiedzanie NY - powiedizala pół żartem, pół serio do Czaksona i zwróciła się do Nejta - na Blair bym nie liczyła, chyba, ze nie będzie wiedzieć, że chuck tu jest -
Dołączył: 11 Lip 2009 Posty: 429 Skąd: z Czaklandi...
Wysłany: 2009-10-30, 20:04
- może bez tych czułości - powiedział do niego z lekkim uśmiechem na ustach. No to skoro się z nim spotkał tak oficjalnie to może by poszli się już gdzieś napić jakoś to było lepsze no i oczywiście popatrzeć na jakieś fajne laski a później się obok nich obudzić tak coś pięknego.-Kogo niby ,a po co ci jeszcze one tu.-Powiedział do niego bo jakoś mu to się nie podobało juz Blair tak zalazła mu za skórę ,że jak by ja teraz spotkał to nie było by miło. Spojrzał na Skye,no co każdemu się zdarza jeździć limuzyną obok CP no tak przynajmniej on uważał ,że to nie było dziwne. - widzisz dawno mnie tu nie było - powiedział do niej. - i dobrze on jest zbędnym ogniwem. - dodał po chwili do jej słów o Blair.
- Nie było mnie dłużej, niż sądziłem. Blair jest teraz cięta na Chucka? Narozrabiałeś, stary? - spytał, nie ukrywając rozbawienia- To, co, jedziemy się napić? - spytał, mając na myśli jazdę dyliżansem czaksona - Bo chyba nie przyszedłeś tu piechotą?
Dołączył: 11 Lip 2009 Posty: 429 Skąd: z Czaklandi...
Wysłany: 2009-10-30, 20:25
Spojrzał na Nejta. - Blair jak to powiedzieć chyba za mną już nie przepada, bo jak ostatni raz ja widziałem to powiedziała ,że nie chce mnie więcej widzieć i tak samo ja jej. - powiedział do niego a raczej wytłumaczył. - napić? myślałem ,że już nigdy nie spytasz. - powiedział do niego, i pokazał ręką w kierunku limuzyny on na piechotę to tak jak zobaczyć potwora z lochnes czy jakoś tak.
Dołączył: 11 Lip 2009 Posty: 429 Skąd: z Czaklandi...
Wysłany: 2009-10-30, 20:46
- No to rozumiem ,że lecimy - powiedział i ruszył w strone limuzyny oni chyba tez poszli.
[no to napisz gdzieś ]
_________________
Olivia [Usunięty]
Wysłany: 2009-11-06, 18:24
Kiedy przemierzałam głowną alejkę jakiś chłopak mnie potrącił. Na szczęście nic mi się nie stało. Upadł mi tylko iPod ,którego trzymałam w ręce. Złapałam z niago i usiadłam na ławce, pare kroków ode mnie. Wdychałąm świeże powietrze i co chwile zmianiałam utwory w odtwarzaczu... Po parku kręciło się wielu róznych ludzi nikt znajomy. W ogóle w tym mieście nikogo nie znam, to kogo ja niby szukam ?!
Mariah przechadzała się po parku, bo przeciez co moze robić młoda nowjorska prawie galerianka jesli nie siedzi w galerii handlowej.
Zmierzyła wzrokiem ławki -nikogo znajomego. Żadnych fajnych gości do poderwania. No to czas znaleść sobie jakąś dziewcyzne do tańca i...niekoniecznie różańca.
Podeszła do Olivi śmialym krokiem.
-czy tylko ja czuję się taka osamotniona w tym mieście? -zapytała
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach